Mieszkam na północy Rzymu, na terenie etruskiego rezerwatu przyrody Veio ( Parco Naturale Regionale di Veio).
.

.
Niedaleko za moim domem kończy się miasto, a zaczynają rozległe wzgórza pełne pól i łąk, gdzieniegdzie małe urokliwe miasteczka. Może nie jest to strefa podatna na wstrząsy sejsmiczne, ale jeśli gdzieś w pobliżu jest trzęsienie ziemi, to tutaj jest ono niestety odczuwalne.
Wczorajszy wieczór spędziłam z moim mężem na kolacji u sąsiadów. Oglądaliśmy wiadomości bardzo zmartwieni, ponieważ ostatnie trzęsienie ziemi dotknęło m.in. miasto Macerata w regionie Marche, w którym kiedyś mieszkałam kilka lat i w którym mamy przyjaciół.
.

.
O 21.17 zatrząsł się cały dom. W pierwszej chwili nie zwróciliśmy na to uwagi, bo wokół nas biegały dzieci. Nagle żyrandol zaczął wirować. Wszyscy zamarliśmy z przerażenia. Był to wstrząs w skali 5,9. Trwało to tylko krótką chwilę, ale mi to wystarczy na całe życie. My byliśmy daleko, ale pomyślałam o wszystkich tych ludziach, którzy byli bardzo blisko. Pomyślałam sobie, jak silne trzęsienie ziemi musieli odczuć ludzie w Maceracie, którzy ze strachu opuścili swoje domy i, o czym dowiedziałam się dzisiejszego ranka, spędzili noc na parkingach w samochodach, a studenci i młodzież ucząca się opuściła miasto i wróciła do swoich rodzinnych domów.
W Rzymie, oprócz drżenia budynków, nic nikomu się nie stało.
.
Korespondentka z Lacjum: Maja Krajnowska