Zapraszamy na rozmowę z wybitną pianistką Joanną Trzeciak:
Pani Joanno, pani kariera artystyczna rozpoczęła się pod koniec lat 70-tych, a dziś koncertuje Pani na całym świecie, także we Włoszech. Jak często udaje się Pani przyjeżdżać do Italii?
Ku mojej wielkiej radości gram we Włoszech bardzo często. Występowałam w wielu miejscach od Aosty i Milano ,po Sardynię i Sycylię. W wielkich salach koncertowych jak Sala Konserwatorium w Mediolanie, po małe, a często niezwykle urokliwe festiwale letnie.
Czy wspomina Pani któryś z koncertów we Włoszech ze szczególnym sentymentem?
Trudne to dla mnie pytanie, bo tych koncertów było sporo. Niemniej do dziś pamiętam mój pierwszy koncert (Koncert Mendelssohna) w Wielkiej Sali Konserwatorium w Mediolanie. Nadzwyczajna akustyka i sala niezwykle długa, niekończąca się. Miałam wrażenie grania w jakiejś nieograniczonej przestrzeni. Niezwykle mocno zapisało się w mojej pamięci także Oratorio del Gonfalone w Rzymie i Villa Pignatelli w Neapolu.

Sassari, 2012
Który z kompozytorów jest Pani najbliższy sercu? To Pani zwykle dobiera sobie repertuar na kolejny występ, czy raczej leży to w gestii organizatorów?
Moja „milość” do kompozytorów zmienia się z biegiem lat. Najpierw był to przez długi czas Schumann, potem z największą pasją grałam kompozytorów rosyjskich: Rachmaninowa i Prokofiewa. W chwili obecnej jestem bardzo związana z Szymanowskim, którego „Maski” właśnie po raz drugi nagrałam, a miłością absolutną darzę Beethovena. Gram go coraz więcej, coraz częściej, a w przyszłym sezonie mam już zaplanowanych kilka recitali monograficznych. I czuję, że to już się nie zmieni.
Oczywiście Chopin był, jest i będzie mi zawsze bliski. Moje spojrzenie na niego bardzo zmienia się z biegiem czasu i coraz bardziej doceniam jego wielką rolę jako nowatora w historii muzyki fortepianowej.
Jesli chodzi o programy koncertów to najczęściej są to moje propozycje, aczkolwiek często jestem proszona o granie Chopina w związku z moim pochodzeniem.
Układanie programów recitalowych jest dla mnie niezwykle ważne. Staram się by stworzyć logiczną i narracyjną całość.
W Polsce też warto grać Szymanowskiego.W wielu środowiskach jego twórczość jest wciąż uważana za trudną.
A czy marzy Pani o występie na arenie jakiegoś wyjątkowego teatru czy sali koncertowej, gdzie jeszcze nie miała Pani okazji zagrać?
Mam wciąż bardzo wiele marzeń, ale nie dotyczą one sal koncertowych. W obecnej chwili nie ma już legendarnych sal koncertowych. Niestety wszystkie można wynająć. W czasach moich studiów wierzylismy w magię nowojorskiej Carnegii Hall, czy moskiewskiej Wielkiej Sali Konserwatorium. Dzisiaj wystarczy spojrzeć na ich sezon: dziennie odbywa się tam kilka koncertów…..

Genova
W październiku 2010 została Pani udekorowana przez Ministra Kultury odznaką “Zaslużony dla Kultury Polskiej”. To oznacza, że promuje Pani Kulturę Polską głównie zagranicą, prawda? Przy jakich ważnych inicjatywach współpracowała Pani w ostatnich latach i jakie są pani najbliższe plany organizacyjne związane z Polonią?
Tak, rzeczywiscie. Gram bardzo, bardzo często muzykę polską poza granicami Polski.
Mam motto, które czasami bywa źle rozumiane, ale ja po latach mieszkania w Belgii jestem przekonana o jego słuszności. Wydaje mi się, że najlepsza promocja muzyki polskiej i polskich artystów polega nie na pokazywaniu naszej spuścizny kulturalnej w kregach wyłącznie polonijnych, ale na jej integracji w profesjonalne sezony, festiwale odbywające się w danym kraju. W ten sposób Chopin jest grany obok Brahmsa a Szymanowski obok Strawinskiego. A przecież o to nam chodzi, prawda?
Jesli chodzi o Polonię znam tylko 2 kraje w których osobiście spotkałam się z ogromnym zainteresowaniem występami rodaków. W tym względzie Włochy są zupełnie nadzwyczajne. Rzadko zdarza się, że po moim koncercie nie zjawi się żaden rodak za kulisami. Miałam naprawdę wiele wzruszających spotkań w miejscach czasem zupełnie nieoczekiwanych.
Pod tym względem sytuacja w Belgii jest diametralnie inna. Smutna. Nawet przy gorącym zachęcaniu, specjalnej reklamie nic i nikt nie jest skłonny poruszyć Polaków….
W Stanach Zjednoczonych natomiast imprezy polonijne są imprezami polonijnymi w których Amerykanie biorą udział niewielki.
Rok rocznicowy 2010 byl nadzwyczajną okazją do grania muzyki Chopina. Uczestniczyłam w wielu festiwalach i koncertach w całej Europie. We Włoszech miałam zaszczyt zagrać recital w Tivoli. Magiczne miejsce z którym związany był Liszt i gdzie odbywa się coroczny festiwal jemu poświęcony. W roku 2010 oddano hołd jego rówieśnikowi Fryderykowi Chopinowi.

Galliate
Po wielu latach koncertowania przed międzynarodową publicznością, uważa Pani że polscy artyści są wszędzie przyjmowani z entuzjazmem i otwartością, czy też spotkała się Pani kiedyś z nieufnością, dystansem…?
Niewątpliwie dla muzyka bycie Polakiem jest pozytywne. Dzięki Chopinowi, dzięki wielu artystom popularnym na wielu kontynentach takim jak Paderewski, Rubistein jak wielu polskich dyrygentów, ale także pisarzy i reżyserów. We Włoszech pomaga także nasz Papież, a fakt „nata in Cracovia” wywołuje zawsze sympatię.
Muzyk to wyczerpujący zawód? Pozostaje Pani wystarczająco dużo czasu i energii na życie rodzinne?
Energii mi nie brakuje, z czasem jest gorzej. Oczywiście całe moje życie uzależnione jest od pracy, terminów koncertów, studiowania. I moje otoczenie o tym wie i to akceptuje. Mój mąż uczestniczy we wszystkim co ja robię, regularnie jeździ też ze mną na koncerty.

Bari 2010
Po koncertach wybiera się Pani także na turystyczne wycieczki? Ma Pani jakieś ulubione włoskie miejsca?
Staram się zawsze zobaczyć najważniejsze miejsca w okolicy w której gram. Oczywiście nie zawsze to się udaje. Czasem zostaję dzień po koncercie i wtedy jest wielkie święto.
Rzym, Florencję, Mediolan i Neapol znam dość dobrze, więc będąc tam staram się zobaczyć najczęściej jakąś aktualną wystawę lub pójść do opery.
Ostatni raz grałam w Rzymie pod koniec listopada. Następnego dnia była wspaniała słoneczna, prawie mroźna pogoda. Całe popołudnie spędzilismy na Forum Romanum. Nie było prawie turystów. Cisza, błękitne niebo i ciemne sylwetki budowli …..
Kocham góry i wędrówki (całkiem wysoko) są moją pasją. W związku z tym Dolomity są dla mnie miejscem absolutnie specjalnym.
Na zakończenie proszę powiedzieć gdzie i kiedy nasi Czytelnicy mogą wybrać się na pani koncerty we Włoszech?
Na początku tego roku grałam już czterokrotnie we Włoszech.
W tej chwili mam trzy daty:
piatek 11 marca w Salerno, Salone dei Marmi del Palazzo di Città, godz.19
Salerno zaprasza na Międzynarodowy Festiwal Pianistyczny PianoSolo
7-go czerwca 2016 w Villa Rospigliosi w Lamporecchio w Toskanii, a 18-go lutego 2017 w kościele San Torpete w Genova, gdzie jest nadzwyczajna publiczność.
Dziękuję serdecznie za rozmowę, a Czytelników zapraszamy także na stronę:
Rozmawiała Agnieszka B. Gorzkowska